Ostatnio brałem udział w spotkaniu, na którym przedstawiałem
argumenty za tym dlaczego warto kupować z lokalnych gospodarstw.
W trakcie przygotowywania wystąpienia, zresztą tak jak w trakcie
prezentacji nie odstępowało mnie wrażenie,
że
choć
mówię
rzeczy oczywiste, to jednak muszę je mówić, gdyż
przestają być oczywiste. Przecież
kupowanie lokalnych produktów jest jedną z najbardziej
pierwotnych i naturalnych funkcji społeczności. Podział
ról i funkcji wytwórczych, wzajemna wymiana wypracowanych dóbr i korzystanie z
tego co wypracowali inni członkowie naszej społeczności
- oto główne
przyczyny (jak też skutki).
Doszedłem do wniosku, że przyczyn należy upatrywać w
działaniach wielkich sieci, korporacji, czy globalnych firm z branży
żywnościowej, które w ciągu zaledwie kilku dekad zmieniły nasze nawyki
żywieniowe. Firmy te zaczęły skutecznie konkurować z lokalnymi gospodarstwami
grając silną kartą wolnorynkową jaką jest cena. Dzięki między innymi efektowi
skali (czyli obniżania kosztu jednostkowego w sytuacji zwiększania produkcji),
dostępności produktów sezonowych poza sezonem (truskawki w zimie), jak również
rozwiniętymi kampaniami reklamowymi, supermarkety i sklepy sieciowe w pewnym
momencie zaczęły wypierać z rynku lokalnych producentów, którzy nie byli w
stanie konkurować z towarami importowanymi z różnych stron świata, których cena
częstokroć była niższa od kosztu produkcji danego dobra u lokalnych wytwórców.
Zaczęliśmy się przyzwyczajać, że możemy kupować wszystko, o
każdej porze roku, po cenie niższej niż w lokalnych przedsiębiorstwach wierząc
dalej, że jakość oferowanych produktów masowych będzie tak samo wysoka jak
produktów lokalnych. Korporacje starają się stworzyć takie wrażenie przez
dbałość o wygląd oferowanych produktów (krzyżówki i mutacje mające odpowiedni
kształt, kolor, estetyczne opakowanie), stosując polepszacze, konserwanty,
odpowiednią ekspozycję, a od niedawna podkreślając właśnie ich lokalne pochodzenie
(McDonalds, Lidl, Tesco i inne). Są to jednak najczęściej zabiegi wyłącznie
marketingowe, oddziałujące na podświadomość poprzez wywoływanie odpowiednich
skojarzeń.
Czego jednak nie są w stanie przeskoczyć duże sieci, a co w
lokalnych gospodarstwach jest standardem?
Po pierwsze świeżość i jakość. Produkty pochodzące z małych
gospodarstw docierają do finalnych odbiorców z pominięciem długiego łańcucha
pośredników, często bezpośrednio, dzięki czemu możemy liczyć na to, że czas od
przysłowiowego zebrania w polu do pojawienia się na naszych stołach wynosi od
kilku do kilkunastu godzin. Ponadto możemy szukać gospodarstw, które używają wyłącznie
naturalnych nawozów i pasz przez co zyskamy pewność, że nie wprowadzamy do
swojego organizmu szkodliwych substancji chemicznych, hormonów, czy
konserwantów, które mogą wywoływać uczulenia, odkładać się w organizmie
powodując różnego rodzaju schorzenia i wpływać negatywnie na nasze
samopoczucie.
Do tego dochodzą kwestie związane z ekologią i etyką.
Kupując u lokalnego rolnika zmniejszamy ślad ekologiczny czyli wpływ na
środowisko jaki wynika z konieczności transportowania żywności od producenta do
konsumenta. Większość żywności, która trafia do sklepów sieciowych i dyskontów
importowana jest z odległych krajów, w których koszty uprawy/hodowli i
wynagrodzenia dla rolników są znacznie mniejsze niż w przypadku gospodarstw
zlokalizowanych w sąsiedztwie owych sklepów.
Po drugie: sklepy nie są w stanie konkurować z lokalnymi
gospodarstwami w kwestii informacji o produkcie. Rozmawiając ze sprzedawcą w
danym gospodarstwie lub sprzedawcą na placu targowym możemy zasięgnąć
informacji o produkcie, których próżno szukać u ekspedientów w sklepach. Będzie
on nam w stanie doradzić w kwestiach takich jak smak, zastosowanie, pozwoli dobrać
odpowiednie składniki do odpowiednich potraw. Nie zapominajmy też, że robiąc zakupy lokalnie budujemy relacje ze
sprzedawcami, często właścicielami gospodarstw. Jeżeli opierają się one na
szczerości, życzliwości, lecz również wzajemnej korzyści możemy powiedzieć, że
bierzemy udział w grze, w której wszyscy wygrywają. Grze, która posiada
dodatkowo ogromną "wartość dodaną" w postaci niematerialnych korzyści
takich jak zaangażowanie, komfort kupowania, poczucie wyjątkowości itp.
Erich From pisał, że cywilizacja masowa zerwała z odwiecznym
powiązaniem wytworu z jego twórcą. Kupując produkty lokalnie, od jego
producenta produkt przestaje być anonimowy i zaczyna nosić na sobie piętno (w
pozytywnym sensie) swojego twórcy. Jako prostozewsi.pl chcemy aby nasi klienci
wiedzieli skąd pochodzą produkty dostępne w naszym sklepie i zachęcamy do
odwiedzania tych gospodarstw aby wyrobić sobie samemu opinię o tych miejscach i
o ludziach, którzy dostarczają jedzenie na nasze stoły.
Różnicę między lokalnymi i masowymi sklepami spożywczymi
można sprowadzić do prostej zasady ekonomicznej: ponieważ firmy lokalne nie
mogą konkurować z dużymi ceną, muszą konkurować z nimi jakością. Oczywiście nie
jest powiedziane, że wszystkie lokalne gospodarstwa będą hołdować tej zasadzie
dbając o najwyższą jakość swoich towarów, ale czy nie na tym polega wolny rynek?
W naszym interesie będzie zatem zadbanie o dokonanie wyboru dostawców, którzy
przedkładają jakość oferty nad inne czynniki.
I.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz