wtorek, 31 maja 2016

Zakupy na targu? Na co zwracać uwagę.

Często z braku czasu, z wygody, bądź po prostu z przyzwyczajenia robimy zakupy "kompleksowo". Idziemy do jednego sklepu gdzie wrzucamy do koszyka wszystko, co jest nam potrzebne do przeżycia w danym tygodniu. Często bierzemy ten sam zestaw rzeczy i nie szukamy tego co w danym sezonie najlepsze, skazując się tym samym na swoistą powtarzalność i monotonię - przynajmniej w kuchni. Dobrym sposobem na przełamanie takiego nawyku będzie wybranie się na lokalny plac targowy i spróbowanie czegoś nowego. Nie zamierzam w tym poście zachęcać do lokalnych zakupów (o tym będą inne wpisy), lecz chciałbym zwrócić uwagę na kilka sztuczek jakie stosują sprzedawcy oraz wymienić kilka rzeczy na jakie powinniśmy uważać kupując na placach targowych. Do dzieła!


Pochodzenie
Sprzedający powinien wiedzieć skąd pochodzą oferowane przez niego towary. Najlepiej jeżeli na targu sprzedaje sam rolnik – wtedy możemy dopytać się o rodzaje nawozów, oprysków, które stosuje, dowiedzieć się jakie gatunki i odmiany posiada i z jak daleka dowozi swoje plony na targ. Sytuacja taka zdarza się jednak rzadko i  w większości przypadków jesteśmy skazani na pośredników. Jeżeli nie są w stanie podać miejsca pochodzenia np. oferowanych warzyw, możemy z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że kupują je w hurtowniach lub „hurtowych placach targowych) (w Krakowie są to Rybitwy). Tego typu towary pochodzą często z podobnych źródeł co te z supermarketów, a więc nie możemy od nich oczekiwać ani zbytniej świeżości (często przyjeżdżają z odległych krajów), ani tego, że będą zdrowe (przy ich uprawie najczęściej korzysta się z szkodliwych dla zdrowia nawozów sztucznych), ani tego, że pochodzą z lokalnych źródeł.

Wybór
Wchodzimy na plac i co widzimy? Dziesiątki stoisk, pełne kolorów, zapachów, jedne z większym asortymentem inne bardziej „specjalistyczne”. Które wybrać? Osobiście szukam stoisk, które mają raczej mniejszy, za to sezonowy wybór. Po pierwsze jeżeli ktoś oferuje zarówno nowalijki jak i cytrusy to możemy mieć pewność, że nie pochodzą one z jednego gospodarstwa, a tym samym, że sprzedawca nie może w pełni ręczyć za jakość tego co sprzedaje (choć i tu zdarzają się wyjątki).
Po drugie jeżeli ktoś oferuje na swoim stoisku np. 2 rodzaje czosnku (polski i chiński) lub jajka zarówno z chowu klatkowego jak i ekologicznego to możemy podejrzewać, że przedkłada ilość oferowanego asortymentu nad jego jakość.

Sezonowość
Dlaczego wybieramy się na plac targowy? Żeby dostać jak najświeższe, lokalne produkty! Szukajmy tego co sezonowe, co rośnie w danym momencie. Nie szukajmy na placach pomidorów w zimie bo ich jakość będzie taka sama jak w dyskontach. Zamiast tego w zimie kupujmy kiszonki i przetwory, które dostaniemy na targach, często bezpośrednio od osoby je wytwarzającej.


Próbujmy!
Będąc na placu możemy wszystkiego spróbować. Sprzedający często częstują nas swoimi towarami dzięki czemu mamy okazję poczuć różnicę w smaku między różnymi odmianami roślin, a także określić swoje preferencje. Z czasem zobaczymy jak bardzo rozrosła się nasza wiedza kulinarna. Będziemy w stanie z głowy dobierać lepsze składniki do naszych potraw, a także eksperymentować w kuchni z lepszym skutkiem. Kształtujmy swój smak!

Ważna jest godzina
Ponieważ targi działają od wczesnych godzin porannych, warto wybrać się na nie jak najwcześniej. Mamy wtedy pewność, że kupowane towary nie przeleżały całego dnia na stoisku, że nie straciły jędrności, koloru, wartości odżywczych. Zresztą, to co najlepsze znika najszybciej i dla tego próżno szukać na popołudniowym targu np. młodych szparagów.

Budowanie relacji
Chodząc na targi regularnie poznamy wielu sprzedawców i będziemy mieć coraz większe zaufanie zarówno do nich jak i do oferowanych przez nich produktów. Budujmy z nimi relacje, a zakupy staną się przyjemniejsze. Wypad na targ będzie miał po części walory spotkania towarzyskiego.

Czystość?
Oczywiście unikajmy stoisk, gdzie widzimy panujący bałagan, sprzedawców nie przestrzegających zasad BHP, brudnych półek czy stoisk. Ale nie popadajmy w obłęd. Ziemia na warzywach bulwiastych, czy na liściach sałat nie jest niczym złym. Może nam wręcz mówić, że warzywo nie było myte po wyciągnięciu z ziemi i, że przyjechało na targ prosto z pola – a tego przecież szukamy.

wtorek, 24 maja 2016

Dlaczego warto kupować lokalnie? cz. 1

Ostatnio brałem udział w spotkaniu, na którym przedstawiałem argumenty za tym dlaczego warto kupować z lokalnych gospodarstw. W trakcie przygotowywania wystąpienia, zresztą tak jak w trakcie prezentacji nie odstępowało mnie wrażenie, że choć mówię rzeczy oczywiste, to jednak muszę je mówić, gdyż przestają być oczywiste. Przecież kupowanie lokalnych produktów jest jedną z najbardziej pierwotnych i naturalnych funkcji społeczności. Podział ról i funkcji wytwórczych, wzajemna wymiana wypracowanych dóbr i korzystanie z tego co wypracowali inni członkowie naszej społeczności - oto główne przyczyny (jak też skutki).

Doszedłem do wniosku, że przyczyn należy upatrywać w działaniach wielkich sieci, korporacji, czy globalnych firm z branży żywnościowej, które w ciągu zaledwie kilku dekad zmieniły nasze nawyki żywieniowe. Firmy te zaczęły skutecznie konkurować z lokalnymi gospodarstwami grając silną kartą wolnorynkową jaką jest cena. Dzięki między innymi efektowi skali (czyli obniżania kosztu jednostkowego w sytuacji zwiększania produkcji), dostępności produktów sezonowych poza sezonem (truskawki w zimie), jak również rozwiniętymi kampaniami reklamowymi, supermarkety i sklepy sieciowe w pewnym momencie zaczęły wypierać z rynku lokalnych producentów, którzy nie byli w stanie konkurować z towarami importowanymi z różnych stron świata, których cena częstokroć była niższa od kosztu produkcji danego dobra u lokalnych wytwórców.
Zaczęliśmy się przyzwyczajać, że możemy kupować wszystko, o każdej porze roku, po cenie niższej niż w lokalnych przedsiębiorstwach wierząc dalej, że jakość oferowanych produktów masowych będzie tak samo wysoka jak produktów lokalnych. Korporacje starają się stworzyć takie wrażenie przez dbałość o wygląd oferowanych produktów (krzyżówki i mutacje mające odpowiedni kształt, kolor, estetyczne opakowanie), stosując polepszacze, konserwanty, odpowiednią ekspozycję, a od niedawna podkreślając właśnie ich lokalne pochodzenie (McDonalds, Lidl, Tesco i inne). Są to jednak najczęściej zabiegi wyłącznie marketingowe, oddziałujące na podświadomość poprzez wywoływanie odpowiednich skojarzeń.


Czego jednak nie są w stanie przeskoczyć duże sieci, a co w lokalnych gospodarstwach jest standardem?

Po pierwsze świeżość i jakość. Produkty pochodzące z małych gospodarstw docierają do finalnych odbiorców z pominięciem długiego łańcucha pośredników, często bezpośrednio, dzięki czemu możemy liczyć na to, że czas od przysłowiowego zebrania w polu do pojawienia się na naszych stołach wynosi od kilku do kilkunastu godzin. Ponadto możemy szukać gospodarstw, które używają wyłącznie naturalnych nawozów i pasz przez co zyskamy pewność, że nie wprowadzamy do swojego organizmu szkodliwych substancji chemicznych, hormonów, czy konserwantów, które mogą wywoływać uczulenia, odkładać się w organizmie powodując różnego rodzaju schorzenia i wpływać negatywnie na nasze samopoczucie.

Do tego dochodzą kwestie związane z ekologią i etyką. Kupując u lokalnego rolnika zmniejszamy ślad ekologiczny czyli wpływ na środowisko jaki wynika z konieczności transportowania żywności od producenta do konsumenta. Większość żywności, która trafia do sklepów sieciowych i dyskontów importowana jest z odległych krajów, w których koszty uprawy/hodowli i wynagrodzenia dla rolników są znacznie mniejsze niż w przypadku gospodarstw zlokalizowanych w sąsiedztwie owych sklepów.


Po drugie: sklepy nie są w stanie konkurować z lokalnymi gospodarstwami w kwestii informacji o produkcie. Rozmawiając ze sprzedawcą w danym gospodarstwie lub sprzedawcą na placu targowym możemy zasięgnąć informacji o produkcie, których próżno szukać u ekspedientów w sklepach. Będzie on nam w stanie doradzić w kwestiach takich jak smak, zastosowanie, pozwoli dobrać odpowiednie składniki do odpowiednich potraw. Nie zapominajmy też,  że robiąc zakupy lokalnie budujemy relacje ze sprzedawcami, często właścicielami gospodarstw. Jeżeli opierają się one na szczerości, życzliwości, lecz również wzajemnej korzyści możemy powiedzieć, że bierzemy udział w grze, w której wszyscy wygrywają. Grze, która posiada dodatkowo ogromną "wartość dodaną" w postaci niematerialnych korzyści takich jak zaangażowanie, komfort kupowania, poczucie wyjątkowości itp.

Erich From pisał, że cywilizacja masowa zerwała z odwiecznym powiązaniem wytworu z jego twórcą. Kupując produkty lokalnie, od jego producenta produkt przestaje być anonimowy i zaczyna nosić na sobie piętno (w pozytywnym sensie) swojego twórcy. Jako prostozewsi.pl chcemy aby nasi klienci wiedzieli skąd pochodzą produkty dostępne w naszym sklepie i zachęcamy do odwiedzania tych gospodarstw aby wyrobić sobie samemu opinię o tych miejscach i o ludziach, którzy dostarczają jedzenie na nasze stoły.

Różnicę między lokalnymi i masowymi sklepami spożywczymi można sprowadzić do prostej zasady ekonomicznej: ponieważ firmy lokalne nie mogą konkurować z dużymi ceną, muszą konkurować z nimi jakością. Oczywiście nie jest powiedziane, że wszystkie lokalne gospodarstwa będą hołdować tej zasadzie dbając o najwyższą jakość swoich towarów, ale czy nie na tym polega wolny rynek? W naszym interesie będzie zatem zadbanie o dokonanie wyboru dostawców, którzy przedkładają jakość oferty nad inne czynniki.

I.



środa, 18 maja 2016

W gospodarstwie Gorzkowskich

W ostatni czwartek wziąłem aparat do gospodarstwa państwa Gorzkowskich, u któych zaopatrujemy nasz sklep w warzywa. Gospodarstwo znajduje się około 20 km od Krakowa ale dojazd nie zajął nam więcej niż 20 minut - tak więc można jechać samemu po południu.
Już wyjeżdżając z miasta (od strony Nowej Huty) widoczna jest zmiana krajobrazu na zupełnie wiejski. Pojawiające się co chwilę przydrożne kapliczki, traktory, kury, łąki i gdzieniegdzie widoczne jeszcze wiejskie, drewniane chaty - wszystko to wywołuje przyjemne skojarzenia i pozwala się na chwilę wyrwać z miejskiego rytmu. 

Gospodarstwo jest położone w Zastowie i okolicach. Gorzkowscy posiadają 20 ha pól, na których rosną wszelakie warzywa i owoce. Od ziemniaków, buraków, marchewek, przez sałaty, kapusty, jarmuże, po czereśnie, maliny, borówki. Tym razem wybrałem się po nowalijki, które tego samego popołudnia rozdaliśmy na konferencji, w której braliśmy udział. 


Do celu... Dlaczego wybrałem gospodarstwo Gorzkowskich? Z kilku powodów. 

Po pierwsze nie używają nawozów sztucznych. Obornik, który sami produkują wystarcza na pokrycie pól (nawóz ten stosuje się w okresie 3 letnim). Nie stosują też oprysków, o czym dowiedziałem się przy okazji pytania o to, dlaczego pomidory są w tunelu pod folią, a nie na słońcu. Jak się okazało deszcze padające w okolicy Krakowa mają odczyn, który nie daje pomidorom przeżyć i dla tego gospodarstwa uprawiające pomidory na zewnątrz muszą stosować opryski.


Po drugie: gospodarstwo to jest lokalne i jest prowadzone przez całą rodzinę. Jest to dla mnie ważne z tego powodu, że nienaruszona pozostaje relacja gospodarza z plonami jego gospodarstwa. Bierze za nie odpowiedzialność, odciska na nich swoje piętno, a także (w połączeniu z niestosowaniem nawozów sztucznych i oprysków) dba o ich najwyższą jakość. 


Po trzecie: Gorzkowscy są bardzo ciepłymi, miłymi, otwartymi ludźmi. Spotkania z nimi to przyjemność, zawsze można się czegoś dowiedzieć, porobić sobie jaja, albo zwyczajnie po krakowsku ponarzekać :D




wtorek, 17 maja 2016

Pełnoziarniste kluchy z pokrzywami

Pomimo, że pokrzywa wielu kojarzy się z czymś przykrym, okazuje się być bardzo zdrową i smaczną rośliną. Jest znana ze swoich właściwości oczyszczających. Przyjmowana regularnie oczyszcza układ trawienny odprowadzając złogi żółciowe i poprawiając pracę jelit. Sok ze świeżych pokrzyw działa detoksykująco i jest dobry na zmęczenie. Spożywanie pokrzywy jest zalecane anemikom gdyż zawarta w niej mieszanka kawsu foliowego, żelaza, miedzi i witaminy K pobudza procesy krwiotwórcze w naszych organizmach. Ponadto pomaga w leczeniu artretyzmu, reumatyzmu i zapobiega osteoporozie. Liście pokrzyw są bogate w takie substancje jak karoten, witaminę C, K, B2 oraz wiele minerałów: wapń, żelazo, magnez, fosfor, cynk, krzem. 

No ale jak zrobić kluchy?

porcja dla: 3-4 osób
czas przygotowania: ok. 20 min


składniki:
- pół pęczka młodych pokrzyw
- 2 jajka od szczęśliwych kur
- 300 g twarogu półtłustego
- ok. 150 g mąki orkiszowej albo mąki z płaskurki
- ok. 25 g mąki ziemniaczanej
- sól, pieprz



Najpierw liście pokrzyw trzeba sparzyć. Następnie drobno pokroić.
Jak już będą gotowe przekładamy do miski i dodajemy jajka.


Wszystko mieszamy i następnie dodajemy twaróg, mąki, sól i pieprz do smaku.
Można dodać wszystko na raz - nie trzeba stopniowo.
Mieszajmy aż powstanie w miarę jednolita masa.


Z ciasta ręcznie formujemy długi wałek lub kilka wałków (kilka się wygodniej lepi i kroi). 
Wałki kroimy tak, aby powstały małe kluchy. Zasadniczo czym mniejsze tym lepsze, gdyż urosną podczas gotowania.
Warto mieć pod ręką miskę z wodą żeby maczać w niej palce - ciasto nie będzie przywierało.
Tak przygotowane wrzucamy do gotującej się i osolonej wody na około 6 minut. 
Jak wypłyną będą dobre.
E voila
Smacznego :)

Szukacie pokrzyw albo innych składników?
Po inne łakocie zajrzyjcie do klepu www.prostozewsi.pl